poniedziałek, 11 marca 2013

Zaskakująco ciekawa pomyłka

http://img.finta.pl/item_imgs/21bf851b36c245cffc01abcfcab511f9a729fd37.jpgNie przepadam za książkami biograficznymi, nawet biografii Jobsa nie czytałem, i pewno gdybym wiedział co się ukrywa za tytułem "Na tropie Tutenchamona" pewnie bym po niego nie sięgnął. Liczyłem, że znajdę się w świecie Hatszepsutów, Amenhotepów, faraonów, bogów i kapłanów. Chciałem ten starożytny świat poznać i zrozumieć.
Tymczasem  poznałem historię angielskiego chłopaka, który dzięki swojemu talentowi malarskiemu trafił do Egiptu aby kopiować hieroglify. Pracując przy wykopaliskach szybko się uczył, poznawał historię i wreszcie natrafił na historię młodego faraona, którego grób nie został jeszcze odkryty - Tutenchamona. Ulega wręcz obsesyjnemu pragnieniu odnalezienia jego grobu, wbrew opiniom wszystkich autorytetów, poszukiwaczy, złodziei zarówno egipskich jak i angielskich oraz wszystkich innych nacji szukających szczęścia i bogactwa w Dolinie Królów. Swoją obsesję karmi faktem, że nikt dotychczas nigdzie nie znalazł żadnych artefaktów z imieniem młodego faraona, zatem grób nie został jeszcze odkryty. Umiera ze strachu za każdym razem gdy okazuje się, że jakaś ekipa dokonała odkrycia nowego grobu, i z ulgą przyjmuje wiadomość, że to nie grób Tutenchamona. Pragnie być tym, który pokaże ostatniego faraona światu i czuje pradawną siłę, moc, która mu podpowiada ze to on został do tego wybrany.
Mimo całej mistyki Cartera, autor jego historię opowiada raczej beznamiętnie, przedstawiając odrobinę tylko sfabularyzowane fakty, jakby w obawie, że popuszczając wodze fantazji może naruszyć prawdę historyczną. Stąd w wielu miejscach fabuła się rwie lub przeskakuje jak igła po starej płycie winylowej. Na początku mnie to raziło, ale teraz znając całą historię doceniam ten zabieg i myślę, że taki a nie inny sposób prowadzenia narracji był zamierzonym efektem a nie wynikiem braku talentu autora.
Bowiem Howard Carter był człowiekiem bezkompromisowym, prostolinijnym, pewnym siebie i swoich racji. Nie potrafił posługiwać się fortelem ani pochlebstwem, mimo, że znał realia Egiptu początku wieku XX gdzie bakszysz był elementem powszechnie uznanym, widać w jego postępowaniu brak swobody w jego wręczaniu. Historia jego nieustającej walki z bezduszną biurokracją, arogancją poszukiwaczy przygód i skarbów, bezczelnością złodziei i przemytników budzi coraz większy podziw i sympatię dla Howarda, który wszystko co czyni robi nie dla pieniędzy, nie dla poklasku nie dla chwały ale skromnie i rzetelnie pragnie odnaleźć, zabezpieczyć, pokazać światu i przechować dla przyszłych pokoleń kulturę, sztukę i cywilizację kraju faraonów.
Śmierć Howarda Cartera, odrzuconego przez Anglików, bo życie spędził w Egipcie, choć dzięki niemu wiele skarbów trafiło do British Museum; odrzuconego przez Egipcjan bo był imperialistą choć dzięki niemu największe skarby Egiptu nie zostały zniszczone albo rozkradzione; odrzuconego przez naukowców, bo był niewykształcony, choć nikt nie miał odwagi podjąć za niego prac; odrzucony przez arystokrację, bo nie miał właściwego pochodzenia, choć walczył aby sponsorzy poszukiwań uzyskali zwrot kosztów, i jego pogrzeb, w którym uczestniczyło zaledwie kilka osób, był smutnym zwieńczeniem jego skromnego życia.

Christian Jacq, Na tropie Tutenchamona.

piątek, 1 marca 2013

Kolejny ukłon w strone Apulii

Zachwyciło mnie kiedyś wspaniałe wino z włoskiej Apulii (Sessantanni, Feudi di San Marzano), czemu nie omieszkałem dać wyraz tutaj. W poszukiwaniu nowych, winnych oczarowań sięgnąłem po inne wino z tej samej winnicy. Sięgnąłem na nieco niższą półkę cenową w okolicy 75 złotych i znalazłem SUD.
Butelka nie jest tak bardzo ekskluzywna, jest poprawna, typowa, ale elegancka i klasowa, dzięki wytwornej i stonowanej etykiecie wyraźnie nawiązującej do stylistyki Feudi di San Marzano.
SUD zdecydowanie musi pooddychać, błędem jest rozlewanie go zaraz po otwarciu, trzeba dać mu kwadrans a wtedy pokaże na co je stać. Bukiet nie jest ani zbyt charakterystyczny, ani zbyt wyrazisty. Czuć, że to jest wino, rzetelne i krzepkie, ale wino, żadnych fajerwerków.
Kolor piękny, głęboki ciemny rubin, krystalicznie czysty bez śladów jakiegokolwiek zmętnienia, pozostawia na ściankach kieliszka długie nogi brunetki.
Smak wina, na pewno nie rozczaruje nikogo, wino ma pełny choć delikatny smak. Lekko kwasowy początek harmonizuje z delikatnie owocowo-czereśniowym smakiem, przechodzi potem w winne rozwinięcie, charakterystyczne dla szczepu Primitovo by skończyć się z wyraźnym, choć nie dominującym akcentem resztkowej słodyczy. Słodyczy która sprawia wrażenie jakby południowe słońce nieco zbyt mocno wysuszyło owoce, ale za to łagodzi wpływ beczki i wzbogaca smak o nutę czekolady. Łagodność bez śladu cierpkości.
Dwa kieliszki wprawiły mnie w miły nastrój, sprawiając że znajdowałem radość we wszystkim a problemy zniknęły z pola widzenia.
SUD jest winem godnym polecenia, nie zdetronizuje w moim prywatnym rankingu Sessantani, ale przynajmniej rocznik 2009, znajdzie się w nim bardzo wysoko.